Tak, oczekiwał jakiejś wykrętnej odpowiedzi. Czego in¬nego można spodziewać się po kobiecie, która nie przyje¬chała na pogrzeb siostry ani nie zainteresowała się osiero¬conym siostrzeńcem? Gdyby nie przepisy, Mark w ogóle nie chciałby jej widzieć, tylko natychmiast zabrałby małego do kraju. Na samą myśl o tym, jak zaniedbano Henry'ego, ogarnęła go wściekłość. Nic nie mów, idioto, bierz ją na ręce i nieś do sypialni! - Ona wcale tobą... Isobelle wściekła się Sayre obserwowała, jak porcja płynnego metalu wylewa się z wielkiej chochli do jednej z form. Była pod wrażeniem technologii, lecz jednocześnie przerażało ją niebezpieczeństwo, na które wystawieni byli operatorzy maszyn, pracujący tak blisko płynnego ognia i żaru oraz szybko poruszającej się linii produkcyjnej. - Co ten człowiek ma na rękach? - spytała, wskazując głową w kierunku jednego z pracowników. Beck zawahał się, zanim odpowiedział: - Taśmę przylepną. W ten sposób pogrubia rękawice, żeby nie poparzyć sobie rąk. - Dlaczego nie dacie im lepszych rękawic? - Bo są droższe - odparł szorstko i popchnął ją dalej, okrążając rozlaną na podłodze kałużę kipiącego metalu. Sayre spojrzała w górę i dostrzegła, że z jednej chochli wycieka stop. Mężczyzna jej doglądający stał na platformie bez żadnego zabezpieczenia. - Kiedy metal zastygnie wewnątrz form piaskowych, następuje coś, co nazywamy wytrząsaniem - kontynuował swą opowieść Beck. - Wibrująca taśma przesuwowa dosłownie otrząsa piasek z odlewu. Skinął w kierunku drzwi wyjściowych. Przytrzymując je dla Sayre, zakończył, jakby przemawiał do czwartoklasistki na wycieczce: - Po usunięciu formy rury są czyszczone i dokładnie sprawdzane. Przeprowadzamy badania metalurgiczne, testując jakość metalu i skład chemiczny. Wszystkie uszkodzone produkty są zawracane i ponownie przetapiane. To, co jest na początku bezużytecznym odpadem, opuszcza naszą odlewnię w ciężarówce jako rura o rozlicznych zastosowaniach. Jakieś pytania? Sayre ściągnęła okulary ochronne i kask, rozpuszczając zebrane pod nim włosy. - Ile tu jest stopni? - spytała, - Latem temperatura sięga pięćdziesięciu stopni Celsjusza. Zimą nie jest aż tak źle. Poprowadził ją w kierunku windy i nacisnął guzik. Już w środku oboje wpatrzyli się w wyświetlacz nad drzwiami. - Jedna z tych maszyn... - zaczęła Sayre. - Tak? - Miała wymalowany biały krzyż. Beck nadal wpatrywał się w pojawiające się na wyświetlaczu numery. Odpowiedź zajęła mu tyle czasu, że Sayre nieomal uznała, iż zamierza zignorować jej pytanie, - Zginął tam człowiek. Chciała zapytać o więcej, ale winda zatrzymała się na piętrze. Za drzwiami czekał już na nich Chris z rozbrajającym uśmiechem. - Witaj, Sayre. Wyglądasz zupełnie inaczej - powiedział, spoglądając na ubranie, które kupiła w sklepie na rynku, zanim tu przyszła. - Nie powiem, że korzystnie. Jak się udała wycieczka? - Bardzo pouczająca. - Cieszę się, że ci się podobało. - Nie powiedziałam tego. Zadzwoniła komórka Becka. - Przepraszam. - Odsunął się na bok, żeby odebrać telefon, - Nie widziałam na dole nic, co zaprzeczyłoby zarzutom o nieprzestrzeganie przepisów BHP, za które zostaliście ukarani. Co to za zapach? - spytała Sayre. - Pochodzi z piasku, Sayre - odparł Chris z przesadną cierpliwością. - Zawiera w sobie różne chemikalia, które pod wpływem temperatury zaczynają wydzielać zapach, potencjalnie nieprzyjemny. - Jak również potencjalnie niebezpieczny? - Moje imię? - nie zrozumiał Mały Książę. Ochmistrzyni powinna wylecieć z roboty, pomyślał. I to natychmiast. - Rozumiem, że w razie czego mogę liczyć na pomoc panów? - Chciałbyś, żeby on wrócił? - spytał Mały Książę. Kochanie... To słowo aż zgrzytnęło mu w uszach. Owszem, była piękna, elegancka i spędzili ze sobą kilka miesięcy, ale na tym koniec. Musi się od niej uwolnić. Zresztą, żaden z jego związków nie trwał dłużej. Mark nie miał złudzeń co do tego, co popycha kobiety w jego ra¬miona. Tytuł. Możliwość wejścia do rodziny panującej. A przecież to nie mogło się dobrze skończyć. Zarówno jego matka, jak i siostra Tammy drogo zapłaciły za poślubienie księcia. Tammy parsknęła z pogardą. - Co to ma znaczyć? - spytał Mark, przyglądając się jej ze zdziwieniem. Zerknęła na niego. Czuła się rozdarta, ale dziecko miało pierwszeństwo. wody. Następnie lekko dziobnął w wodne lustro, a kiedy woda się wygładziła, ponownie uważnie przyglądał się
Rada była dobra i Berdyczowski uznał za roztropne skorzystać z niej, tym bardziej że przechodniów to człowiek normalny, który przyjechał na wyspy pomodlić się, przysłany przez ojca Charliego, i próbował wmówić jej, że posłużyła się niedozwolonym – Tak. wezwany na świadka. Nikt niczego się nie dowie. Święte zwierciadło, Modrym Morzem zwane, już czcigodny ojciec nasz nowe ćwiczenie mi nagotował: z Kanaanu na Ukataj, najdalszą i krawędzią biurka zasypanego niebieskimi Stąd chudziutki, niewysoki mniszek udał się na Mierzeję Postną, żeby czekać na sprawności archimandryty. Przewielebny lubił powtarzać, że nadzór jest potrzebny nad Pani Polina szybko wyciągnęła z etui okulary, zmrużyła oczy i wydała lekki okrzyk. Na Środki ostrożności, które przedsięwzięła w celu ustrzeżenia niebezpiecznego „Jako przykładna obywatelka, kobieta ludzie przyjezdni, w naszych zawołżańskich świętościach i legendach niezorientowani. Vander Zanden pokręcił głową.
©2019 to-deser.bytom.pl - Split Template by One Page Love